środa, 31 października 2012

Wszystko pod słońcem - rozdział 2.

W czasie drogi moja ruda tancereczka zasnęła. Głowę miała lekko spuszczoną w moją stronę, a na jej twarzy malowało się widoczne zmęczenie. Zerkałem się na nią co jakiś czas i kręcąc kierownicą zastanawiałem się co ja właściwie takiego robię. Przecież to było oczywiste, jasne jak słońce, że prędzej czy później wylądujemy razem w łóżku i w ten podły sposób zdradzę Perlę. A przecież w dniu naszego ślubu przysięgłam sobie w myślach, swojemu sumieniu, że nie będzie takich sytuacji. I nie było, aż do tego momentu. Tak naprawdę mogłem być z siebie dumny, bo przecież przez tyle lat byłem z jedną kobietą. Jak na lovelasa, babiarza i w ogóle, to naprawdę ogromny sukces, bo przecież musiałem się nagle przystosować do innego życia. Z jedną kobietą, kobietą mojego życia, która wydała na świat moich dwóch synów. Kochałem ją nad życie, była całym moim życiem, i w tym momencie chciałem to wszystko zaprzepaścić, chcąc iść do łóżka z tą kobiecą kopią Axla? Chyba, że będę miał na tyle szczęścia, że naprawdę nikt się o tym nie dowie, a w szczególności moja żona i dzieci.Właśnie.. już widzę ich miny, jak otwierają komputer i znajdują fotki na jakiejś stronie plotkarskiej z jakąś młodziutką laską i chuj wiadomo, co to właściwie wszystko ma znaczyć. Przeraziła mnie ta myśl, i miałem nadzieję, że kiedy wychodziłem z tego nocnego klubu z rudowłosą nikt się nie czaił i nie pstryknął mi już zdjęcia.
Dobra, gdyby jednak się udało zachować to w tajemnicy to tylko będę walczył ze swoim zasranym sumieniem. I na co to? Zrujnować to wszystko, aby się spuścić w tej dziewczynie?
Zajechałem w końcu pod swoje mieszkanie. Właściwie, jakby się uprzeć, to to był apartament najwyższej jakości pod jakąś tam nazwą, której w sumie nie pamiętałem. Nigdy nie pamiętałem takich szczegółów, bo w sumie na ogół były one nie istotne, tak jak w sumie i w tym przypadku. Zaparkowałem (dodam, że parking był tak zajebiście podświetlany, ale dobra) i gdy wyszedłem z auta, wziąłem jeszcze Lily na ręce. Jaka ona była lekka...Perli już tak nie nosiłem. Była ode mnie potężniejsza, by gorzej nie powiedzieć i ze wstydem musiałem przyznać, że nie dawałem jej rady podnieść. No bo kręgosłupa nie chciałem sobie złamać i potem na stare lata zapierdalać na wózku inwalidzkim tylko dlatego, że podjąłem się próby podniesienia mojej żony.
Nie mówię, że jest jakoś przesadnie gruba, ale nie zaprzeczę, że zaczynało być to męczące. Ale.. przecież miała do tego prawo, aby być na wadze na jakiej była - przecież była po dwóch ciążach, owszem, z odstępem czasowym, ale jednak. Ale przecież nie siedziała dupą i jej nie płaszczyła, tylko ciągle gdzieś lata, bawi się z moimi synami, a to przecież nie lada wysiłek sportowy jest, kocha się ze mną i w tym wszystkim jeszcze znajduje czas na siłownię... powtarzam jej, że kocham ją jaka jest, a ona mi powtarza, że to dla jej zdrowia, i w sumie też dla mnie.. no dobra, niby tam trochę w tym racji jest, ale jednak czasem też miałem wrażenie, że trochę przesadza z tymi dietami i tak dalej.Ale dobra, w sumie jakoś juz wolałem się nie wtrącać w te sprawy.
Z takimi myślami znalazłem się w końcu w mieszkaniu. W sumie stwierdziłem, że bardziej mi się podoba od mojej willi. Nie wiem, miało w sobie to coś, że kiedy tu czasem nocowałem, to zawsze mi towarzyszyło to samo odczucie. Właśnie dotarło do mnie, że kładę pierwszy raz do łóżka inną kobietę niż swoją Perlę. Naprawdę, dziwne uczucie.
~*~
Nie zasnąłem już. Nie potrafiłem, bo w sumie nie mogłem się odpędzić od podobnych myśli, jakie mnie zaczęły nawiedzać. W tym czasie, kiedy Lily spała ju tylko w mojej koszuli, przejrzałem cały Internet (no może nie cały) w poszukiwaniu siebie przed nocnym klubem, ale na szczęście, nic jeszcze nikt nie wstawił. Całe szczęście, chociaż to nie uśpiło mojej czujności. Będę tak sprawdzać co jakiś czas, by w końcu się upewnić, że parę godzin temu naprawdę nie było żadnego papparazzi na ulicy. Odłożyłem laptopa i mój wzrok znów utkwił się w Lily. Siedziałem w fotelu na przeciw niej, tak, aby mieć idealny na nią widok. Gdy spała, wyglądała jeszcze piękniej. Wyglądała tak spokojnie i wiedziałem, że nic jej nie grozi. To mnie też samego uspakajało, chociaż nie wiedzałem, dlaczego się tak nią przejmuje. Na świecie było pełno takich dziewczyn jak ona i wcale się od nich nie różniła. Nie była jakaś wyjątkowa... tylko, właśnie, to uderzające podobieństwo do Axla nie dawało mi spokoju. Mój wzrok przeniósł się na jej plecak. Była to kostka, którą nosili metale. I znów było pełno naszywek na niej z zespołami. Sięgnąłem po nią szybko i zacząłem w niej grzebać, szukając czegoś, jakiegoś dokumentu gdzie będzie jej nazwisko. Wolałem już to zrobić teraz, kiedy ona spała, a nie robić potem jakieś podchody. W końcu wygrzebałem z niej jakąś plakietkę, z danymi personalnymi. To chyba od tego klubu, bo widniała na niej jeszcze jego nazwa. Zobaczyłem jej pełne imię i nazwisko...i mogłem odetchnąć z ulgą. Nie zobaczyłem Lilyanne Rose, tylko Lilyanne Ylönen. Brzmiało mi to jakoś po fińsku, więc teraz to już było małe prawdopodobieństwo aby ta mała była siostrą mojego dawnego przyjaciela. Coś mnie właśnie ukuło w serce... tak, właśnie, kiedy tylko pomyślałem o Axlu, zawsze takie coś odczuwałem. Brakowało mi tego pojebanego rudzielca, jego spóźnialstwa i darcia ryja często bez powodu. Miałem już czasem dość jego publicznych docinek na mój temat, często już po prostu na nie nie odpowiadałem. Moim milczeniem dawałem jasne sygnały, że chce to po prostu to zakończyć i mieć święty spokój. Naprawdę, męczyły mnie już te wszystkie jego złośliwe docinki.
Kiedy odkładałem jej torbę na miejsce, zobaczyłem jak się poruszyła przez sen i w końcu się obudziła. Przeciągnęła się jak małe dziecko, dodatkowo ziewając i w końcu przebudziła się. Popatrzyłem na nią z lekkim uśmiechem a ona na mnie.. w szoku. Co się tak dziwiła? Nadal nie mogła uwierzyć, że tak zwyczajnie przy niej siedzi Slash? Myśli, że to jej się wszystko śni? Westchnąłem.
- Nie, to nie jest sen. I nie rozpłynę się zaraz. - rozwiałem jej wszystkie wątpliwości, zanim w ogóle zdążyła otworzyć usta. Popatrzyła na mnie jakby chciała coś powiedzieć, ale właściwie to nie odezwała się. Usiadła tylko po turecku i zaczęła się zaciekawiona rozglądać po sypialni, a ja wciąż na nią się patrzyłem, jak w jakiś pieprzony obrazek. Naprawdę miałem wrażenie, że patrzę się na ładniejsze wcielenie Axla i pomimo, że znałem już jej nazwisko, to takie odczucie ode mnie nie odeszło ani na moment.
- Chcesz...coś do picia? - zagadnąłem, przerywając niezręczną ciszę. Znów na mnie spojrzała i kiwnęła twierdząco głową.
- Jeśli to nie robi problemu.. - w końcu się odezwała. Już zaczynało mnie to przerażać, że nic się nie odzywała. Wyszedłem szybko w zamiarze zrobienia jej jakiego napoju. Chciałem jej zrobić kawę lub herbatę..ale cholera nic z tych rzeczy akurat nie było. Żadnego też soku nie było. Spojrzałem w stronę barku. No tak, tam to zawsze coś było. Otworzyłem i chwyciłem po prostu Danielsa i dwa kieliszki i wróciłem do sypialni. Zastałem ją stojącą przed oknem i opierającą się łokciami o parapet. Wypinała się zachęcająco tyłkiem w moją stronę, a przecież oprócz mojej koszuli miała na sobie tylko te stringi, które i tak nic prawie nie zasłaniały. Obserwowała widok za oknem. Włosy spływały jej kaskadami po ramionach, a jasne poranne światło padło na jej bladą twarzyczkę.
- Wybacz, nie mam nic innego.. - stanąłem obok niej i podałem jej kieliszka napęłnionego moim płynem życia. Uśmiechnęła się, pstryknęliśmy się nimi i równocześnie wypiliśmy i odłożyliśmy je na parapet. Obserwowałem jak powoli językiem jeszcze oblizuje swoje usta od alkoholu. Naprawdę, chciałem ją pocałować, ale jeszcze czułem w sobie blokadę..
- To..w zamian...że u ciebie...nocowałam, mam ci zrobić dobrze? - zapytała prosto z mostu, a ja popatrzyłem na nią w sumie w szoku. Dawno nie słyszałem takiego tekstu, a przecież z początku mojej kariery to laska nawet o to nie zdążyła mnie zapytać, bo już ją ruchałem. Wpatrywałem się otępiały w jej zielone oczy, a ona chyba dopiero teraz się skapnęła, co takiego powiedziała.
- Przepraszam.. to tak z przyzwyczajenia. Kiedy zabierają mnie do siebie.. to zawsze tego chcą i rozumiesz... zboczenie zawodowe. - wyjaśniła, a ja w sumie odetchnąłem z ulgą. Naprawdę nie chciałem jej ruchać jak każdej laski w tamtych czasach. Nie chciałem jej traktować jak tylko obiektu seksualnego i zaraz wyrzucić ją na bruk. Chociaż mój przyjaciel już nie wytrzymywał psychicznie, dalej ignorowałem jego potrzebę. Uśmiechnąłem się.
- Wystarczy mi twoja obecność. - odpowiedziałem. Usiedliśmy tym razem w kuchni przy stole jak normalni ludzie. Popatrzyłem na nią i po prostu nie mogłem się powstrzymać od nie zadania istotnego pytania, które męczyło mnie od chwili, kiedy po raz pierwszy na nią spojrzałem w nocnym klubie.
- Słuchaj... bo... - nie wiedziałem jak to zacząć. Moje loki zasłoniły mi twarz, tak że nie widziała mojego zakłopotania -  Niedługo na parę dni będę musiał odwieźć cię do mojej przyjaciółki.- rzekłem, ignorując to, że tak naprawdę chciałem zupełnie co innego powiedzieć. Jednak zrezygnowałem z tamtego pomysłu, stwierdzając, że nie ma sensu robić z  siebie debila. Chyba już naprawdę odbijało mi na głowę, skoro prawie w każdej rudowłosej osobie widzę Axla. Czy rzeczywiście zaczynało mi go już tak brakować, że miewałem takie schizy? Sam już siebie nie ogarniałem. - Będę musiał załatwiać parę spraw, przez to nie będzie mnie tu często, a nie chcę, żebyś przesiadywała tu całymi dniami sama. Nie, że przeszkadza mi twoja osoba, po prostu przyzwyczaiłem się, kiedy wiem, co się z tobą dzieje. - palnąłem tą głupotę i sam się dziwiłem, dlaczego to powiedziałem. Teoretycznie nie musiałem się przecież tłumaczyć, dlaczego podjąłem taką decyzję, prawda? Ale poczułem, że po prostu powinienem być z  nią szczery. Kiedy wypowiedziałem te ostatnie słowa, poczułem na sobie jej wzrok - patrzyła na mnie tak, jakbym był jakimś.. sam już nie wiem kim. Może to trochę zabrzmiało, jakby mi na niej zależało? Nie wiem, naprawdę, nie wiem już czego tak na prawdę chcę. 
~*~
Rozdziału nie skomentuję, jakoś nie mam na to siły. Przepraszam, że tak to długo trwało, ale ostatnio byłam strasznie zabiegana (taaa, tak jak każdy) i jakoś nie miałam głowy, aby chociaż zaglądnąć na swojego bloga. Postaram się też nadrobić u Was straty :) I widać, jest nowy szablon ^^ Jak Wam się podoba? Mnie osobiście bardzo :D Zawdzięczam go cudownej Jill, jeszcze raz dziękuję Kochana :* Teraz będę się starała dodawać rozdziały już bardziej regularnie. No to do następnej notki, buziaki żuczki :*