środa, 5 września 2012

Wszystko pod słońcem - rozdział 1.

oczami Slash'a : 
Jednak separacja z żoną zmienia mężczyznę. Staje się częściowo wolny, życie jest inne. W dodatku wtedy, kiedy żona wypierdoliła go na zbity pysk z własnego domu. Już nie ma tego monotonnego życia, co jakiś czas tylko trzeba się spotkać z dorastającym synkiem. Jednak te spotkania z synami uświadamiają mi jaki błąd właśnie popełniamy. Obydwoje - rujnujemy życie tych chłopaków, które jest oparte na prostym rozumowaniu - przecież, jak jest rodzina, to muszą być oni, pies, matka no i ja. Ojciec. No, a co jest, kiedy tego jednego elementu układanki brakuje? Jeden wielki bigos.
Siedziałem właśnie w jednym z tych wygodnych foteli w nocnym klubie przy stoliku. Przy mnie siedziało jeszcze parę napalonych facetów i tak otaczaliśmy stolik, w którego wwiercona była srebrna rura, po której wiła się dziko młodziutka, rudowłosa dziewczyna. Początkowo obserwowałem tych facetów, jak wlepiali swoje oczy w jej jędrny biust, a potem w drgający pod rytm muzyki tyłek i wiadomo, że każdy by chciał z nią się przeruchać. Zastanawiałem się, co ja takiego tu robię? Z tymi zboczonymi facetami wlepiającymi oczy w tą dziewczynę?
Odpowiedź jest w sumie prosta. Jest piątkowy wieczór, właściwie już noc. Nie miałem co robić z sobą, to przeszedłem się na miasto. Równie dobrze mógłbym zajrzeć do Londona i Casha, ale przecież Perla ich zabrała razem ze sobą do swoich rodziców na weekend. Także nawet ta opcja odpadała. I w pewnym momencie stanąłem przed tym drogim jak cholera klubie. Dla mnie nie był drogi, ale dla zwykłego gostka to już zapewne tak. Był tak wypasiony, że samo wnętrze robiło już ogromne wrażenie.
Przez moment, miałem wrażenie, że tancerka ubrana w skąpy strój też wpatrywała się tylko we mnie. No tak, pewnie była zdziwiona co taki Slash robi w takim miejscu, mając żonę i dzieci. Pewnie zaraz będzie w gazetach, że odwiedzam nocne, oparte na striptizie kluby, bo żona mi się już znudziła.I Perla będzie miała kolejny powód aby ze mną się naprawdę rozstać. A ja przecież tego kurwa nie chciałem.
Jednak w tym momencie jakoś już mnie to nie obchodziło, co będzie w gazetach następnego dnia. Liczyła się tylko ta rudowłosa dziewczyna. Naprawdę, teraz miałem ochotę znaleźć się w pustej sali i żeby tylko dla mnie uprawiała ten sprośny taniec. Ci faceci właśnie zaczęli mi przeszkadzać swoją obecnością, chociaż przecież mieli do tego pełne prawo. Zapłacili tak samo jak ja, może nawet więcej by się napalać na prawie pół-nagą, wyginającą się dziewczynę. I pewnie każdy z nich odczuwał to samo co ja właśnie w tym momencie. Ale..miałem właśnie nad nimi tą przewagę, że dziewczyna miała utkwiony wzrok we mnie, jakbym był jakimś bóstwem. Dosłownie przeszywała mnie wzrokiem i zawsze najdłużej zatrzymywała go na moim kroczu. Dobrze wiedziałem, co chodzi po główce tej małej, ale miałem wrażenie, że jest zbyt nieśmiała. Nawet wyczułem tą nieśmiałość w jej tańcu, jakby nie chciała tej roboty, a jednak, musiała to wykonywać, by jakoś utrzymać siebie. Zajęła się początkowo każdym z facetów, by na końcu usiąść na mnie prowokująco okrakiem. Czułem już, jak robi mi się ciasno w spodniach, ale musiałem to zignorować. Zignorować potrzebę mojego najwierniejszego kompana w życiu. Przed moimi oczami pojawił się nagle jej biust, ale patrzyłem się w jej twarz. Nie była wytapetowana jak pozostałe tancerki - może była z tych początkujących i nie było to od niej tak wymagane? Sam już nie wiedziałem, ale kiedy spojrzałem w jej zielone oczy, zobaczyłem w nich niemą prośbę, krzyk rozpaczy, abym ją stąd po prostu zabrał. Miała to w nich wypisane, że już nawet nie musiałem się domyślać, co tu przechodziła każdej nocy. No tak, była w sumie tylko tancerką i w sumie nie miała obowiązku iść do łóżka z żadnym facetem, ale widziałem ten strach i to mnie ruszyło, chociaż siedziałem jak zaklęty, jakbym był jakmiś zawstydzonym prawiczkiem.
- Siedź tu, jak oni sobie pójdą... - szepnęła mi, odgarniając wcześniej delikatnie moje loki by dostać się do mojego ucha. Kiwnąłem tylko twierdząco głową, dobrze wiedziałem, o co tej małej rudej tancerce chodzi.
~*~
Kiedy tylko Ruda skończyła swoją pracę, klub opustoszał, wziąłem ją pod ramię i zaprowadziłem ją do swojego samochodu. Usiadła na miejscu pasażera, a ja za kierownicą. W aucie natychmiastowo zapanowała głęboka cisza, ale nie była taka krępująca. Czułem jak mnie obserwuje, chociaż nie patrzyła wcale w moją stroną. A ja nie wiedziałem jak zagadać. Miałem czterdzieści siedem lat z bagażem doświadczeń i nie wiedziałem jak zagadać do dwudziestolatki. Straszne. Już chyba minęły moje lata świetlności, i pewności siebie, chociaż na scenie nie pokazywałem tego. Popatrzyłem na Rudą. Już nie była ubrana w skąpy strój. Miała na sobie zwykłe czarne spodnie, na których były popszyszywane różne naszywki zespołów, w tym naszywka z Gunsami. Zwykły t-shirt z flagą amerykańską i do tego czarna kurtka z ćwiekami. Całość łączył również militarny pasek i glany. Uśmiechnąłem się do siebie. Młoda chyba w tych zwykłych rzeczach jakie miała na sobie czuła się zapewnie znacznie lepiej niż w tym ledwie zasłaniającym jej sutki staniku i prześwitujących stringach.
Popatrzyłem na kobietę i właśnie do mnie dotarło, że jest uderzająco podobna do Axl'a Rose'a. Te same mimiki twarzy, niektóre gesty, to samo uniesienie brwi do góry, ten sam kolor włosów i oczy.. miałem wrażenie, że wpatruje się w oczy Axla, a nie w oczy tej małej. Ale..przecież Rose zawsze potwierdzał, że nie ma rodzeństwa. A przynajmniej nie ma o nim pojęcia. Mogłem jedynie przypuszczać, że tancerka jest jego siostrą, ale..to było aż nie możliwe, może tylko po prostu przez te rude włosy Axl mi się przypomniał i tyle.Stanęliśmy właśnie na czerwonym, kiedy zastanawiałem się na ich uderzającym podobieństwie.
- Jak się nazywasz? - zagadałem ciepłym głosem, patrząc na nią przez lusterko. Widziałem jak przeszedł ją jakiś dreszcz. Ale ja przecież tylko się odezwałem. Może zrobiło to na nią wrażenie, że wielki Slash zapytał się, jak ma na imię? Że się tym zainteresowałem?
- Lily. - padła krótka odpowiedź, a miałem już nadzieję, że przedstawi mi też swoje nazwisko, aby moje wątpliwości całkowicie mogły się rozwiać.Głos miała nadzwyczaj delikatny. Różnił się od głosu Perli. Perla miała mocny, typowy głos stanowczej kobiety. Lily miała jeszcze taki dziewczęcy. Miałem wrażenie, że ona cała jest za krucha na swój zawód i na to ubranie, które właśnie miała na sobie. A może stawiała tylko takie pozory? Uśmiechnąłem się jedynie.
- Ładne imię.. - dodałem - Gdzie cię podwieźć? - zagadnąłem znowu, by pociągnąć temat.
- Nie wiem... - odparła bezbarwnym już,matowym tonem. Zrobiłem zdziwioną minę.
- Do domu..? - zaproponowałem.
- Nie mam domu - odpowiedziała szybko - Nie zapłaciłam za zaległe trzy czynsze i za obecny i mnie właściciel kamienicy wywalił. Mieszkam tymczasowo w tym klubie, w garderobie, ale nie chcę tam wracać. - wytłumaczyła mi, a mnie przeszedł dreszcz. Ta kobieta tak naprawdę nie miała gdzie się podziać i dlatego pewnie znalazła sobie taką pracę.
Nic już nie odpowiedziałem, i tylko jak pojawiło się zielone światło, ruszyłem do przodu z piskiem opon. Już wiedziałem, gdzie pojadę. Zanim kupiłem willę na Beverly Hills, mam spore mieszkanie w jednej z bogatszych dzielnic L.A. Z dala od Sunset Strip, tego zaśmieconego miejsca, gdzie powietrze pachnie śmiercią.
*
No i napisałam pierwszy rozdział. Może być nudno, bo w sumie na ogół początki są nudne, ale mam nadzieję, że ewentualni czytelnicy nie zasną nad klawiaturą ;] No to do następnego rozdziału :) 
Rozdział dedykuję Isssy, której zawdzięczam cudowny szablon *___*.