oczami Slash'a :
Jednak separacja z żoną zmienia mężczyznę. Staje się częściowo
wolny, życie jest inne. W dodatku wtedy, kiedy żona wypierdoliła go na
zbity pysk z własnego domu. Już nie ma tego monotonnego życia, co jakiś
czas tylko trzeba się spotkać z dorastającym synkiem. Jednak te
spotkania z synami uświadamiają mi jaki błąd właśnie popełniamy.
Obydwoje - rujnujemy życie tych chłopaków, które jest oparte na prostym
rozumowaniu - przecież, jak jest rodzina, to muszą być oni, pies, matka
no i ja. Ojciec. No, a co jest, kiedy tego jednego elementu układanki
brakuje? Jeden wielki bigos.
Siedziałem właśnie w jednym z tych wygodnych foteli w nocnym klubie
przy stoliku. Przy mnie siedziało jeszcze parę napalonych facetów i tak
otaczaliśmy stolik, w którego wwiercona była srebrna rura, po której
wiła się dziko młodziutka, rudowłosa dziewczyna. Początkowo obserwowałem
tych facetów, jak wlepiali swoje oczy w jej jędrny biust, a potem w
drgający pod rytm muzyki tyłek i wiadomo, że każdy by chciał z nią się
przeruchać. Zastanawiałem się, co ja takiego tu robię? Z tymi zboczonymi
facetami wlepiającymi oczy w tą dziewczynę?
Odpowiedź jest w sumie prosta. Jest piątkowy wieczór, właściwie już
noc. Nie miałem co robić z sobą, to przeszedłem się na miasto. Równie
dobrze mógłbym zajrzeć do Londona i Casha, ale przecież Perla ich
zabrała razem ze sobą do swoich rodziców na weekend. Także nawet ta
opcja odpadała. I w pewnym momencie stanąłem przed tym drogim jak
cholera klubie. Dla mnie nie był drogi, ale dla zwykłego gostka to już
zapewne tak. Był tak wypasiony, że samo wnętrze robiło już ogromne
wrażenie.
Przez moment, miałem wrażenie, że tancerka ubrana w skąpy strój też
wpatrywała się tylko we mnie. No tak, pewnie była zdziwiona co taki
Slash robi w takim miejscu, mając żonę i dzieci. Pewnie zaraz będzie w
gazetach, że odwiedzam nocne, oparte na striptizie kluby, bo żona mi się
już znudziła.I Perla będzie miała kolejny powód aby ze mną się naprawdę
rozstać. A ja przecież tego kurwa nie chciałem.
Jednak w tym momencie jakoś już mnie to nie obchodziło, co będzie w
gazetach następnego dnia. Liczyła się tylko ta rudowłosa dziewczyna.
Naprawdę, teraz miałem ochotę znaleźć się w pustej sali i żeby tylko dla
mnie uprawiała ten sprośny taniec. Ci faceci właśnie zaczęli mi
przeszkadzać swoją obecnością, chociaż przecież mieli do tego pełne
prawo. Zapłacili tak samo jak ja, może nawet więcej by się napalać na
prawie pół-nagą, wyginającą się dziewczynę. I pewnie każdy z nich
odczuwał to samo co ja właśnie w tym momencie. Ale..miałem właśnie nad
nimi tą przewagę, że dziewczyna miała utkwiony wzrok we mnie, jakbym był
jakimś bóstwem. Dosłownie przeszywała mnie wzrokiem i zawsze najdłużej
zatrzymywała go na moim kroczu. Dobrze wiedziałem, co chodzi po główce
tej małej, ale miałem wrażenie, że jest zbyt nieśmiała. Nawet wyczułem
tą nieśmiałość w jej tańcu, jakby nie chciała tej roboty, a jednak,
musiała to wykonywać, by jakoś utrzymać siebie. Zajęła się początkowo
każdym z facetów, by na końcu usiąść na mnie prowokująco okrakiem.
Czułem już, jak robi mi się ciasno w spodniach, ale musiałem to
zignorować. Zignorować potrzebę mojego najwierniejszego kompana w życiu.
Przed moimi oczami pojawił się nagle jej biust, ale patrzyłem się w jej
twarz. Nie była wytapetowana jak pozostałe tancerki - może była z tych
początkujących i nie było to od niej tak wymagane? Sam już nie
wiedziałem, ale kiedy spojrzałem w jej zielone oczy, zobaczyłem w nich
niemą prośbę, krzyk rozpaczy, abym ją stąd po prostu zabrał. Miała to w
nich wypisane, że już nawet nie musiałem się domyślać, co tu
przechodziła każdej nocy. No tak, była w sumie tylko tancerką i w sumie
nie miała obowiązku iść do łóżka z żadnym facetem, ale widziałem ten
strach i to mnie ruszyło, chociaż siedziałem jak zaklęty, jakbym był
jakmiś zawstydzonym prawiczkiem.
- Siedź tu, jak oni sobie pójdą... - szepnęła mi, odgarniając
wcześniej delikatnie moje loki by dostać się do mojego ucha. Kiwnąłem
tylko twierdząco głową, dobrze wiedziałem, o co tej małej rudej tancerce
chodzi.
~*~
Kiedy tylko Ruda skończyła swoją
pracę, klub opustoszał, wziąłem ją pod ramię i zaprowadziłem ją do
swojego samochodu. Usiadła na miejscu pasażera, a ja za kierownicą. W
aucie natychmiastowo zapanowała głęboka cisza, ale nie była taka
krępująca. Czułem jak mnie obserwuje, chociaż nie patrzyła wcale w moją
stroną. A ja nie wiedziałem jak zagadać. Miałem czterdzieści siedem lat z
bagażem doświadczeń i nie wiedziałem jak zagadać do dwudziestolatki.
Straszne. Już chyba minęły moje lata świetlności, i pewności siebie,
chociaż na scenie nie pokazywałem tego. Popatrzyłem na Rudą. Już nie
była ubrana w skąpy strój. Miała na sobie zwykłe czarne spodnie, na
których były popszyszywane różne naszywki zespołów, w tym naszywka z
Gunsami. Zwykły t-shirt z flagą amerykańską i do tego czarna kurtka z
ćwiekami. Całość łączył również militarny pasek i glany. Uśmiechnąłem
się do siebie. Młoda chyba w tych zwykłych rzeczach jakie miała na sobie
czuła się zapewnie znacznie lepiej niż w tym ledwie zasłaniającym jej
sutki staniku i prześwitujących stringach.
Popatrzyłem na kobietę i właśnie do
mnie dotarło, że jest uderzająco podobna do Axl'a Rose'a. Te same mimiki
twarzy, niektóre gesty, to samo uniesienie brwi do góry, ten sam kolor
włosów i oczy.. miałem wrażenie, że wpatruje się w oczy Axla, a nie w
oczy tej małej. Ale..przecież Rose zawsze potwierdzał, że nie ma
rodzeństwa. A przynajmniej nie ma o nim pojęcia. Mogłem jedynie
przypuszczać, że tancerka jest jego siostrą, ale..to było aż nie
możliwe, może tylko po prostu przez te rude włosy Axl mi się przypomniał
i tyle.Stanęliśmy właśnie na czerwonym, kiedy zastanawiałem się na ich
uderzającym podobieństwie.
- Jak się nazywasz? - zagadałem
ciepłym głosem, patrząc na nią przez lusterko. Widziałem jak przeszedł
ją jakiś dreszcz. Ale ja przecież tylko się odezwałem. Może zrobiło to
na nią wrażenie, że wielki Slash zapytał się, jak ma na imię? Że się tym
zainteresowałem?
- Lily. - padła krótka odpowiedź, a
miałem już nadzieję, że przedstawi mi też swoje nazwisko, aby moje
wątpliwości całkowicie mogły się rozwiać.Głos miała nadzwyczaj
delikatny. Różnił się od głosu Perli. Perla miała mocny, typowy głos
stanowczej kobiety. Lily miała jeszcze taki dziewczęcy. Miałem wrażenie,
że ona cała jest za krucha na swój zawód i na to ubranie, które właśnie
miała na sobie. A może stawiała tylko takie pozory? Uśmiechnąłem się
jedynie.
- Ładne imię.. - dodałem - Gdzie cię podwieźć? - zagadnąłem znowu, by pociągnąć temat.
- Nie wiem... - odparła bezbarwnym już,matowym tonem. Zrobiłem zdziwioną minę.
- Do domu..? - zaproponowałem.
- Nie mam domu - odpowiedziała szybko -
Nie zapłaciłam za zaległe trzy czynsze i za obecny i mnie właściciel
kamienicy wywalił. Mieszkam tymczasowo w tym klubie, w garderobie, ale
nie chcę tam wracać. - wytłumaczyła mi, a mnie przeszedł dreszcz. Ta
kobieta tak naprawdę nie miała gdzie się podziać i dlatego pewnie
znalazła sobie taką pracę.
Nic już nie odpowiedziałem, i tylko
jak pojawiło się zielone światło, ruszyłem do przodu z piskiem opon. Już
wiedziałem, gdzie pojadę. Zanim kupiłem willę na Beverly Hills, mam
spore mieszkanie w jednej z bogatszych dzielnic L.A. Z dala od Sunset
Strip, tego zaśmieconego miejsca, gdzie powietrze pachnie śmiercią.
*
No i napisałam pierwszy rozdział. Może być nudno, bo w sumie na ogół początki są nudne, ale mam nadzieję, że ewentualni czytelnicy nie zasną nad klawiaturą ;] No to do następnego rozdziału :)
Rozdział dedykuję Isssy, której zawdzięczam cudowny szablon *___*.