Przez następny czas cisnęło mi się na
usta moje pytanie, które tak mi nie dawało spokoju na duszy. Wtedy, przy
naszym pierwszym wspólnym śniadaniu (w sumie jakby się przyczepić, to
młoda zjadała tylko płatki z mlekiem, które o dziwo się znalazły) miałem
okazję, aby zadać jej to pytanie. Ale nie, czułem w sobie wtedy
wewnętrzną blokadę, i po prostu to pytanie nie mogło mi przejść przez
gardle. Była ta typowa gula w nim, które uniemożliwiało mi wydobycie
głosu, a raczej pytania, które tak mnie ciekawiło. Czekałem. Po prostu
czekałem na drugi idealny moment, może wtedy nie okażę się tchórzem i po
prostu tak z mostu ją o to zapytam. Ale..właśnie, czy chciałem znać
prawdę? A jeśli okaże się, że moje myśli się potwierdzały i ta mała
naprawdę należy do rodziny Axla? Naprawdę.. chyba wtedy pozostałoby mi
tylko strzelić sobie kulą w łeb. Bo..wtedy na to by wyszło, że mam myśli
erotyczne o siostrze/córce (ta myśl mnie jeszcze bardziej przeraziła,
że ona mogłaby być JEGO córką) W.Axla Rose'a. Przecież, gdyby ten gnojek
się o tym dowiedział, to przecież już moje dzieci mogłyby odwiedzać
cmentarz... masakra. Wolałbym nie myśleć, co by się wtedy działo.
Ale stop. Jak na razie znam nazwisko
tej małej tancerki. I naprawdę nic nie wskazuje na to, aby ona miała
jakieś więzy krwi z Rose'em. Jest tylko do niego za bardzo podobna i
tyle. Koniec tematu. Co się wielce na nim rozkwiniać, jak i tak nie mam
przecież potwierdzenia.
Dowiedziałem się jednak o niej już
całkiem sporo, ale innych rzeczy. Jej matka, rzeczywiście pochodziła z
Finlandii, stąd to nazwisko no i słyszałem w jej głosie ten fiński
akcent, co było nawet urocze. Za młodu mieszkała jeszcze w Helsinkach, a
potem znalazła się tutaj, w Mieście Aniołów - i też tu na świat
przyszła ona, czyli jej córka,a potem jej się zmarło, kiedy Lily miała
jakieś...ile ona mówiła? Miała chyba dziesięć lat, kiedy jej matka
przedawkowała leki. Od niej odziedziczyła astmę i w sumie zmaga się z
nią odkąd pamięta. Dlatego też wyjaśniła mi, co mam robić, gdyby w razie
czego, miała przy mnie atak. Wolałem jednak by nie dochodziło do takiej
sytuacji, bo i tak pewnie w takim stresie w ogóle bym zapomniał, co mam
zrobić.
Siedzieliśmy i oglądaliśmy jakiś film.
Był tak oklepany i badziewny, że w pewnym momencie po prostu wyłączyłem
telewizor i w salonie zapanowała przyjemna cisza. W sumie to wstałem,
wziąłem gitarę i zacząłem grać jakąś solówkę dziewczynę, a ona siedziała
i słuchała. Wreszcie ktoś nie krzyczał mi nad uchem, że chce iść ze mną
do łóżka, czy coś podobnego. Po prostu siedziała i patrzyła na moje
palce, które śmigały po gryfie nadal z taką samą sprawnością, jak z
początku mojej kariery.
- Mam dzisiaj wolne.. - odezwała się,
patrząc na mnie z uśmiechem. To znaczy, że nie musiała iść do tego klubu
i nie będzie obserwowana przez napalonych zboczeńców. To dobrze, nie
wiem, czy byłbym wstanie spokojnie wysiedzieć, wiedząc co się tam
dzieje.
Uśmiechnąłem się szerzej i odgarnąłem
jej rude kosmyki z bladych policzków. I znów, znów byłem w takiej
sytuacji, gdzie chciałem ją zacząć całować i zaciągnąć do łóżka, nawet
jakby ona stawiała jakieś opory.
Ale znów miałem tą cholerną blokadę.
Mój wzrok zatrzymał się na mojej
dłoni, a raczej palcu na którym znajdowała się złota obrączka, która
dawała jasne znaki, że przecież nie jestem sam. Wciąż mi przypominała o
mojej żonie, że to ona tak naprawdę jest najważniejsza. I o dzieciach. I
przecież mógłbym ją zdjąć i ją odłożyć, ale czy to miało by jakikolwiek
sens? To siedziało też w mojej głowie, więc nawet to, że zdjąłem to
złote coś, nie zwalniałoby mnie z tego, że jestem mężem Perli i ojcem.
Widziałem, jak Lily też na nią patrzy. I widziałem w jej oczach, że
rozumie. Rozumie, że tak naprawdę nie chcę posunąć się do takiej zdrady.
Do żadnej zdrady. Tak naprawdę to dziękowałem jej w duchu, bo przecież
równie dobrze mogliśmy iść do łóżka tej pierwszej nocy, a nie zrobiliśmy
tego. Obydwóch nas coś blokowało. Mnie żona.. ale jej to już nie
wiedziałem. Może, że byłem jednak trochę na nią za stary? Sam już nie
wiem, ale miałem nadzieję, że wkrótce czegoś się jeszcze o tej
dziewczynie dowiem.
~*~
Nastał wieczór. Przez ten cały czas
myślałem o Perli i synach. Nie mogłem przestać o nich myśleć. Tak
naprawdę, to zaczynałem już tęsknić. Tęsknić za tym normalnym życiem,
jeszcze przed separacją. Chłopców mogłem jak na razie widywać tylko w
weekendy i jak czasem się udawało, to i nawet w tygodniu. Jednak
doprowadzało mnie to do szału, że ograniczała mój kontakt z synami.
Uważałem, że nie powinna tak robić, bo to, że między nami się nie
układało ostatnimi czasy, nie oznacza, że ma prawo mi odbierać możliwość
widzenia się z Londonem i Cashem. W ogóle, jak to brzmi. Ja, na
pozwolenie mogłem się z nimi widywać? Przecież do cholery jestem ich
ojcem i nawet nie było na papierze w sądzie, że mam mieć z nimi
ograniczony kontakt, więc kurwa niech mi tu nie odstawia szopki.
Tak, powoli zacząłem tracić już na to
cierpliwość. Oczywiście, mogłem pojechać do jej rodziców.. ale właśnie,
jakoś nie miałem ochoty przebywać ich towarzystwie. Bo.. prawda jest
taka, że oni nigdy mnie nie polubili, jak ja ich nigdy nie polubiłem i
tak naprawdę, unikaliśmy siebie jak ognia.
Wyjawiłem Lily swój problem.
Stwierdziła, że powinienem z nią o tym pogadać. Ta, łatwo mówić.
Próbowałem już z nią o tym rozmawiać, ale ona nie chciała. Najczęściej
zamykała mi drzwi przed nosem, wymyślając jakieś śmieszne bajeczki, że
akurat dziś nie może. Powiedziała, że powinienem być w tym wszystkim
stanowczy. Pokazać jej, że mi zależy.
Ale..prawda była taka, że powoli zaczynałem już przestawać wierzyć, że to się zmieni.
Rudowłosa weszła do kuchni, gdzie
siedziałem. Wcześniej się upiłem - po prostu się upiłem i przez to
trochę nie myślałem już trzeźwo. Zawiesiłem na niej wzrok - była ubrana w
moją koszulę. Była na niej jak namiot, ale i tak wyglądała jakoś tak
czarująco. Podwinęła sobie właśnie rękawy, ale znów zjechały jej do
poprzedniego stanu. I tak co chwilę ponawiała tą czynność, aż w końcu
dała sobie z tym spokój.
Nagle coś mną ruszyło i po prostu
przydusiłem ją do ściany. Trzymałem mocno ją za ramiona, tak, aby nie
mogła nigdzie uciec. Wpiłem się ustami w jej szyję, niczym jakiś wampir
łaknący ludzkiej krwi. Czułem, jak zaczęła drżeć na całym ciele. Owinęła
ręce wokół mojej szyi i popatrzyła mi prosto w oczy. Patrzyła się
długo, nic nie mówiąc, ale jakby z..wyrzutem?
- Oszalałeś? - zapytała, odpychając
mnie od siebie. Zrobiła to jednym, szybkim ruchem, tak, że już
siedziałem na krześle. Dobrze wiedziałem, że też się powstrzymuje. Że
najchętniej to sama by mnie zgwałciła, jakby miała czym. Widziałem to
jej w oczach, ale powstrzymywała ją jej wrodzona nieśmiałość.
Właściwie... to w sumie zastanawiałem się, czy się mnie boi. Bo w sumie
mieszka z dorosłym facetem, który, jakby chciał, to przecież już
kilkakrotnie mógłby ją zgwałcić.
Milczałem, zaciskając zęby ze złości.
Byłem zły na samego siebie, że dałem się ponieść chwili, chociaż
przecież jeszcze do niczego nie doszło. Zrobiłem jej tylko malinkę, ale
to znaczyło, że po prostu musiałem się jeszcze bardziej pilnować, bo źle
mogłem skończyć. Obydwoje musieliśmy się pilnować, a to wcale takie
łatwe nie było.
~*~
No dobra, daję Wam żabcie prezent na święta. Taki rozdział, krótki bo krótki, no ale jest xD Nie ma końca świata, więc cieszmy się, bo Hudson odwiedzi nasz kraj xD (ale i tak maturę muszę cholera jedna pisać xD) ktoś z was ma bilety? XD No to wszystkiego dobrego na święta, dużo jedzenia, spełnienia marzeń, i w ogóle tego, czego tam jeszcze chcecie :D Do następnego postu. :)