niedziela, 23 grudnia 2012

wszystko pod słońcem - rozdział 3.

Przez następny czas cisnęło mi się na usta moje pytanie, które tak mi nie dawało spokoju na duszy. Wtedy, przy naszym pierwszym wspólnym śniadaniu (w sumie jakby się przyczepić, to młoda zjadała tylko płatki z mlekiem, które o dziwo się znalazły) miałem okazję, aby zadać jej to pytanie. Ale nie, czułem w sobie wtedy wewnętrzną blokadę, i po prostu to pytanie nie mogło mi przejść przez gardle. Była ta typowa gula w nim, które uniemożliwiało mi wydobycie głosu, a raczej pytania, które tak mnie ciekawiło. Czekałem. Po prostu czekałem na drugi idealny moment, może wtedy nie okażę się tchórzem i po prostu tak z mostu ją o to zapytam. Ale..właśnie, czy chciałem znać prawdę? A jeśli okaże się, że moje myśli się potwierdzały i ta mała naprawdę należy do rodziny Axla? Naprawdę.. chyba wtedy pozostałoby mi tylko strzelić sobie kulą w łeb. Bo..wtedy na to by wyszło, że mam myśli erotyczne o siostrze/córce (ta myśl mnie jeszcze bardziej przeraziła, że ona mogłaby być JEGO córką) W.Axla Rose'a. Przecież, gdyby ten gnojek się o tym dowiedział, to przecież już moje dzieci mogłyby odwiedzać cmentarz... masakra. Wolałbym nie myśleć, co by się wtedy działo.
Ale stop. Jak na razie znam nazwisko tej małej tancerki. I naprawdę nic nie wskazuje na to, aby ona miała jakieś więzy krwi z Rose'em. Jest tylko do niego za bardzo podobna i tyle. Koniec tematu. Co się wielce na nim rozkwiniać, jak i tak nie mam przecież potwierdzenia.
Dowiedziałem się jednak o niej już całkiem sporo, ale innych rzeczy. Jej matka, rzeczywiście pochodziła z Finlandii, stąd to nazwisko no i słyszałem w jej głosie ten fiński akcent, co było nawet urocze. Za młodu mieszkała jeszcze w Helsinkach, a potem znalazła się tutaj, w Mieście Aniołów - i też tu na świat przyszła ona, czyli jej córka,a potem jej się zmarło, kiedy Lily miała jakieś...ile ona mówiła? Miała chyba dziesięć lat, kiedy jej matka przedawkowała leki. Od niej odziedziczyła astmę i w sumie zmaga się z nią odkąd pamięta. Dlatego też wyjaśniła mi, co mam robić, gdyby w razie czego, miała przy mnie atak. Wolałem jednak by nie dochodziło do takiej sytuacji, bo i tak pewnie w takim stresie w ogóle bym zapomniał, co mam zrobić.
Siedzieliśmy i oglądaliśmy jakiś film. Był tak oklepany i badziewny, że w pewnym momencie po prostu wyłączyłem telewizor i w salonie zapanowała przyjemna cisza. W sumie to wstałem, wziąłem gitarę i zacząłem grać jakąś solówkę dziewczynę, a ona siedziała i słuchała. Wreszcie ktoś nie krzyczał mi nad uchem, że chce iść ze mną do łóżka, czy coś podobnego. Po prostu siedziała i patrzyła na moje palce, które śmigały po gryfie nadal z taką samą sprawnością, jak z początku mojej kariery.
- Mam dzisiaj wolne.. - odezwała się, patrząc na mnie z uśmiechem. To znaczy, że nie musiała iść do tego klubu i nie będzie obserwowana przez napalonych zboczeńców. To dobrze, nie wiem, czy byłbym wstanie spokojnie wysiedzieć, wiedząc co się tam dzieje.
Uśmiechnąłem się szerzej i odgarnąłem jej rude kosmyki z bladych policzków. I znów, znów byłem w takiej sytuacji, gdzie chciałem ją zacząć całować i zaciągnąć do łóżka, nawet jakby ona stawiała jakieś opory.
Ale znów miałem tą cholerną blokadę.
Mój wzrok zatrzymał się na mojej dłoni, a raczej palcu na którym znajdowała się złota obrączka, która dawała jasne znaki, że przecież nie jestem sam. Wciąż mi przypominała o mojej żonie, że to ona tak naprawdę jest najważniejsza. I o dzieciach. I przecież mógłbym ją zdjąć i ją odłożyć, ale czy to miało by jakikolwiek sens? To siedziało też w mojej głowie, więc nawet to, że zdjąłem to złote coś, nie zwalniałoby mnie z tego, że jestem mężem Perli i ojcem. Widziałem, jak Lily też na nią patrzy. I widziałem w jej oczach, że rozumie. Rozumie, że tak naprawdę nie chcę posunąć się do takiej zdrady. Do żadnej zdrady. Tak naprawdę to dziękowałem jej w duchu, bo przecież równie dobrze mogliśmy iść do łóżka tej pierwszej nocy, a nie zrobiliśmy tego. Obydwóch nas coś blokowało. Mnie żona.. ale jej to już nie wiedziałem. Może, że byłem jednak trochę na nią za stary? Sam już nie wiem, ale miałem nadzieję, że wkrótce czegoś się jeszcze o tej dziewczynie dowiem.
~*~
Nastał wieczór. Przez ten cały czas myślałem o Perli i synach. Nie mogłem przestać o nich myśleć. Tak naprawdę, to zaczynałem już tęsknić. Tęsknić za tym normalnym życiem, jeszcze przed separacją. Chłopców mogłem jak na razie widywać tylko w weekendy i jak czasem się udawało, to i nawet w tygodniu. Jednak doprowadzało mnie to do szału, że ograniczała mój kontakt z synami. Uważałem, że nie powinna tak robić, bo to, że między nami się nie układało ostatnimi czasy, nie oznacza, że ma prawo mi odbierać możliwość widzenia się z Londonem i Cashem. W ogóle, jak to brzmi. Ja, na pozwolenie mogłem się z nimi widywać? Przecież do cholery jestem ich ojcem i nawet nie było na papierze w sądzie, że mam mieć z nimi ograniczony kontakt, więc kurwa niech mi tu nie odstawia szopki.
Tak, powoli zacząłem tracić już na to cierpliwość. Oczywiście, mogłem pojechać do jej rodziców.. ale właśnie, jakoś nie miałem ochoty przebywać ich towarzystwie. Bo.. prawda jest taka, że oni nigdy mnie nie polubili, jak ja ich nigdy nie polubiłem i tak naprawdę, unikaliśmy siebie jak ognia.
Wyjawiłem Lily swój problem. Stwierdziła, że powinienem z nią o tym pogadać. Ta, łatwo mówić. Próbowałem już z nią o tym rozmawiać, ale ona nie chciała. Najczęściej zamykała mi drzwi przed nosem, wymyślając jakieś śmieszne bajeczki, że akurat dziś nie może. Powiedziała, że powinienem być w tym wszystkim stanowczy. Pokazać jej, że mi zależy.
Ale..prawda była taka, że powoli zaczynałem już przestawać wierzyć, że to się zmieni.
Rudowłosa weszła do kuchni, gdzie siedziałem. Wcześniej się upiłem - po prostu się upiłem i przez to trochę nie myślałem już trzeźwo. Zawiesiłem na niej wzrok - była ubrana w moją koszulę. Była na niej jak namiot, ale i tak wyglądała jakoś tak czarująco. Podwinęła sobie właśnie rękawy, ale znów zjechały jej do poprzedniego stanu. I tak co chwilę ponawiała tą czynność, aż w końcu dała sobie z tym spokój.
Nagle coś mną ruszyło i po prostu przydusiłem ją do ściany. Trzymałem mocno ją za ramiona, tak, aby nie mogła nigdzie uciec. Wpiłem się ustami w jej szyję, niczym jakiś wampir łaknący ludzkiej krwi. Czułem, jak zaczęła drżeć na całym ciele. Owinęła ręce wokół mojej szyi i popatrzyła mi prosto w oczy. Patrzyła się długo, nic nie mówiąc, ale jakby z..wyrzutem?
- Oszalałeś? - zapytała, odpychając mnie od siebie. Zrobiła to jednym, szybkim ruchem, tak, że już siedziałem na krześle. Dobrze wiedziałem, że też się powstrzymuje. Że najchętniej to sama by mnie zgwałciła, jakby miała czym. Widziałem to jej w oczach, ale powstrzymywała ją jej wrodzona nieśmiałość. Właściwie... to w sumie zastanawiałem się, czy się mnie boi. Bo w sumie mieszka z dorosłym facetem, który, jakby chciał, to przecież już kilkakrotnie mógłby ją zgwałcić.
Milczałem, zaciskając zęby ze złości. Byłem zły na samego siebie, że dałem się ponieść chwili, chociaż przecież jeszcze do niczego nie doszło. Zrobiłem jej tylko malinkę, ale to znaczyło, że po prostu musiałem się jeszcze bardziej pilnować, bo źle mogłem skończyć. Obydwoje musieliśmy się pilnować, a to wcale takie łatwe nie było.
 
 ~*~
 
No dobra, daję Wam żabcie prezent na święta. Taki rozdział, krótki bo krótki, no ale jest xD Nie ma końca świata, więc cieszmy się, bo Hudson odwiedzi nasz kraj xD (ale i tak maturę muszę cholera jedna pisać xD) ktoś z was ma bilety? XD No to wszystkiego dobrego na święta, dużo jedzenia, spełnienia marzeń, i w ogóle tego, czego tam jeszcze chcecie :D Do następnego postu. :)